Fotorelacja z Zielonej Góry miałą pojawić się już jakiś czas temu, ale kilka innych kwestii mnie przytrzymało, więc nadrabiam i teraz publikuję zaległe materiały. My do Zielonej Góry kiedyś przejazdem wstąpiliśmy, bo wracając znad morza okazało się, ze zostało nam sporo czasu i w sumie to możemy gdzieś po drodze jeszcze zajrzeć. Znalazłam, że na trasie w Zielonej Górze jest Centrum Nauki Keplera i postanowiliśmy do niego zajrzeć. Byliśmy chyba na dwie godziny przed zamknięciem i na miejscu okazało się, że to jest coś wspaniałego i na bank wrócimy tam jeszcze (pewnie nie raz).
Tym razem jednak do Centrum Nauki Keplera nie wstąpiliśmy ze względu na inne zaplanowane atrakcje (na pewno do niego jeszcze przyjedziemy celowo już innym razem – z czasem dodam też relację stamtąd, bo mam masę zdjęć).
Podczas tego wypadu do Zielonej Góry ogarnęliśmy wizytę w Palmiarni (bardzo Wam polecam kawę w tamtejszej kawiarni – totalnie dla samego klimatu, bo jest czaderski).
Zajrzeliśmy też do Planetarium (interesujące, jednak dzieci były przebodźcowane – jeśli Wasze lubią masę bodźców, są przyzwyczajone do dynamicznych, chaotycznych bajek, mega głośnych dźwięków to dadzą radę – u nas czwóka wyszła po kilkunastu minutach, bo stwierdziła, że dla nich nic przyjemnego, za dużo tego wszytskiego, za głośno itp. Ale ogólnie wszystko podane w interesujący sposób, kwestia preferencji, więc w żadnym wypadku nie odradzam, a wręcz przeciwnie – zachęcam do doświadczenia tego, może akurat Wam się mega spodoba.
Spacer szlakiem Bachusów (symbol miasta, coś jak wrocławskie krasnale) – jeśli lubicie mitologię to poczytajcie o Bachusie/Dionizosie, aby wiedzieć więcej i poszerzyć horyzonty.
Ostatnim punktem był Ogród Botaniczny, Mini ZOO i Bajkowa Zagroda (wszystko w jednym miejscu). Tam dzieciom zdecydowanie najbardziej się podobało. Dużo spokoju, natury, przyrody. I były króliki, więc szał. Można też było karmić daniele.
Teraz zostawiam Was z fotorelacją. Dajcie znać, czy byliście w którymś z tych miejsc!