W dzisiejszym wpisie trochę o tym, jak dbamy o zęby naszych dzieci, a raczej jak one same o nie dbają. Dziś byli na kolejnej wizycie kontrolnej u stomatolożki i znowu wszystko poszło u każdego gładko. Lekarka zachwycona, mówi, że zęby mają bardzo mocne i ogólnie co my robimy, że w takim stanie trójka dzieciaków w wieku 3-7 i każde żadnych problemów. Dodatkowo pochwaliła nas za jeden z punktów, ale o tym przeczytacie dalej. Zainspirowało mnie to do tego wpisu, więc łapcie wszystko to, co się u nas sprawdza. W punktach, żeby było sprawniej i bardziej konkretnie.
1. Dzieci mają świadomość, że to ich zęby, więc to one są za nie odpowiedzialne, nie my, ani ktokolwiek inny. Jeśli zaniedbają ich higienę to potem same poniosą naturalne, logiczne konsekwencje wynikające z tego faktu: ewentualne bolesne leczenie i wszystko co z tym związane.
2. Na samym początku przygody z chodzeniem do stomatologa z każdym zawarliśmy umowę. Jeśli podczas danej wizyty nie trzeba będzie leczyć zęba/-ów to tę kasę mogą sobie przeznaczyć na cokolwiek chcą np. w sklepie (tak się składa, że ostatnio chcą słodycze ze sklepu, ale kilka razy była pizza, kawiarnia, lody). Jeśli trzeba będzie coś leczyć, to kasę zamiast wydać na słodycze trzeba będzie przeznaczyć na opłacenie leczenia. Proste? Proste.
3. Zęby myją minimum dwa razy dziennie – rano i wieczorem. Używają szczoteczek sonicznych Xiaomi i past bez fluoru.
4. Dzień słodyczy! To u nas niedziela. Tego dnia, po obiedzie mogą jeść tyle cukru ile dadzą radę (za pierwszym razem, jak to wprowadziliśmy to, któreś wymiotowało, więc serio do… porzygu :P). Dawniej słodyczy nie było jakoś specjalnie dużo, teraz z resztą też nie, ale wiecie jak to jest, tu coś, tam coś, ktoś coś jeszcze da i tak się kumuluje, nawet nie wiadomo kiedy. I to ciągłe wtedy dopytywanie co chwilę każdego dnia kilka-kilkanaście razy dziennie: mogę coś słodkiego? Ustaliliśmy z nimi, że niedziela jest u nas dniem słodyczy. Mamy tzw. szafkę szczęścia ahaha, to nie żart, polecam każdemu, w której są słodycze (najlepiej jak jest wysoko, poza zasięgiem dzieci). W niedzielę po obiedzie (w przeciwnym wypadku najedliby się słodyczami i nie tknęli obiadu, ani niczego innego) otwieramy szafkę szczęścia i mogą sobie jeść co chcą. Nowe opakowanie otwierają, gdy skończą aktualnie otworzone. Po skończeniu jedzenia, gdy każde ma już dość idą myć zęby i koniec, czekają do kolejnej niedzieli. I co do tego dnia słodyczy to stomatolożka jak się o tym dowiedziała, powiedziała, że właśnie takie rozwiązanie jest idealne dla zębów. Jedzą raz, a porządnie, potem myją zęby i z głowy.
5. Uświadamiamy. Puszczamy im bajki traktujące o zębach, czytamy książki o tej tematyce. Książka którą szczególnie polecam to „Zęby” Wojciecha Grajkowskiego. Z bajek na kilka dni przed planowaną wizytą wpisuję na You Tube: „dentist” i dodaję po kolei: Daniel Tiger, Caillou, Peppa Pig. U nas dzieci oglądają ekrany w różnych językach tylko nie po polsku (z kilkoma wyjątkami, dlatego tak, ale Wy możecie szukać po swojemu, na pewno coś się znajdzie tą samą metodą, ewentualnie dodajcie „dla dzieci”/”for kids”, albo coś w tym stylu).
I to tyle. A jak kwestia dbania o zęby wygląda u Was?